poniedziałek, 30 listopada 2015

O co chodzi w tej paczce?

Większość z Was doskonale wie, w jaką akcję się angażuje. Zdarza się jednak i tak, że ludzie zadają nam pytania pt. "Ale o co w tym wszystkim chodzi?" Stąd ten post.

W skrócie: jakieś 15 lat temu, ks. Jacek Stryczek, wraz ze znajomymi studentami, wpadł na pomysł obdarowania świątecznymi paczkami krakowskich rodzin w potrzebie. Jak pomyśleli, tak zrobili. Pewnie nie przypuszczali wówczas, że ich akcja "rozpełznie się" na cały kraj :) Dziś "Szlachetna Paczka" to ogromne przedsięwzięcie, zrzeszające tysiące ludzi i corocznie pomagające wielu rodzinom.

Jak pomoc trafia do potrzebujących? Najpierw wolontariusze zbierają bazę tych, którym los podstawił nogę i bez pomocy z zewnątrz nie mogą się pozbierać. Są to m.in. samotni rodzice, ofiary przeróżnych życiowych kataklizmów, chorzy i niepełnosprawni. Ta baza jest weryfikowana gruntownie - rodzina jest odwiedzana, wolontariusze rozmawiają z jej członkami, sprawdzają posiadane już informacje. Gotowa lista potrzebujących, wraz z ich najpilniejszymi potrzebami, trafia na ogólnopolską stronę internetową i czeka na wybranie przez potencjalnych darczyńców.

My, po kilku latach włączania się w Paczkę organizowaną przez znajomych, od 3 lat same próbujemy to robić. Zazwyczaj wybieramy rodzinę (lub 3 ;)) kierując się określonymi kryteriami. W tym roku były to: samotny rodzic oraz choroba/niepełnosprawność. Po naszym "kliknięciu w rodzinę", znika ona z bazy, a my kontaktujemy się z opiekującym się nią wolontariuszem. Wolontariusz to nasz kanał kontaktowy z Obdarowywanymi, których nie znamy i poznać nie możemy.

Zasadą jest, że należy spełnić wszystkie potrzeby wykazane w opisie sytuacji danych obdarowywanych. Oczywiście nie da się tego zrobić w pojedynkę (przynajmniej w naszym przypadku). Staramy się więc zaangażować jak największą liczbę Darczyńców, bo jak wiecie, ziarnko do ziarnka...

Pomóc można w rozmaity sposób: kupić potrzebne rzeczy, przekazać nam pieniądze na zakupy, a także wesprzeć dobrym słowem w chwilach zwątpienia. A jest ich co roku kilka ;) Kanałem informacyjnym stał się dla nas (ze względu na sposób działania i zasięg) Facebook, ale nasze wydarzenie jest "prywatne" - widzieć je mogą zaproszeni przez nas i przez innych zaproszonych ludzie. Dlaczego? Nie chodzi o to, żeby ukrywać naszą akcję, ale po to, by w jakiś sposób chronić prywatność wybranej rodziny. Zdarzyło się nam kiedyś, że Obdarowani, o czym nie miałyśmy pojęcia w trakcie wyboru, byli związani ze szkołą, w której pracujemy. Oczywiście po jakimś czasie dowiedziałyśmy się o tym i bardzo uważnie publikowałyśmy informacje na FB. Nikt poza nami nigdy nie poznał personaliów tej Rodziny.

Uff, się rozpisałam :)

Na koniec kilka zdjęć: sprzed 2 lat, kiedy magazyny były w naszych domach oraz sprzed roku, kiedy nauczone doświadczeniem poprosiłyśmy szefa o użyczenie miejsca na składowanie dóbr wszelakich:

2013




                                                                              2014






W tym roku zdjęć jeszcze niewiele, ale dajcie nam trochę czasu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz