niedziela, 13 grudnia 2015

Relacja #1



Jak wiecie, bieżący weekend to ogólnopolski finał tegorocznej akcji pod kryptonimem „Szlachetna Paczka”. Nasza misja dobiegła końca już wczoraj i opiszemy w skrócie, jak to wszystko wyglądało.

Przed 10 rano, wraz ze szkolnymi pomocnikami, załadowałyśmy zebranymi dobrami ciężarówkę zaprzyjaźnionej firmy Uniglass i wyruszyłyśmy do magazynu głównego w Wyższej Szkole Agrobiznesu w Łomży. 




Tam, po krótkich rozmowach z wolontariuszami opiekującymi się „naszymi” Rodzinami, dopełniłyśmy wszelkich niezbędnych formalności: przekazałyśmy 58 paczek odpowiednim osobom, podpisałyśmy protokoły odbioru (tak, tak, papierologia, jak wszędzie ;)), wypełniłyśmy ankiety dotyczące szacowanych wartości podarunków i liczby zaangażowanych osób. W podziękowaniu dla nas wszystkich otrzymałyśmy okolicznościowe certyfikaty (skan poniżej) i szlachetnopaczkowe słodkości.




Na tym zazwyczaj kończyła się nasza misja i w domu, z wielką niecierpliwością, czekałyśmy na relacje z odwiedzin podopiecznych, przygotowane przez poszczególnych wolontariuszy. 

Tym razem było inaczej. Przekopując „Internety”, trafiłyśmy na informację o tym, że istnieje możliwość osobistego przekazania upominków, pod warunkiem zgody Rodziny, rzecz jasna. Nie zastanawiałyśmy się ani minuty i natychmiast poprosiłyśmy Anię, Artura i Mateusza (nasi wolontariusze) o zapytanie wszystkich 3 rodzin o takową zgodę. Okazało się, że p. Bogusia i Ania z Pysią (o niej za chwilę) chętnie nas poznają.

Ich decyzja, zmieniła zwyczajny bieg rzeczy. W towarzystwie Ani i Artura, wyruszyłyśmy w drogę do domu dziewczyn. Nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie wykorzystały też szansy na, hmmm, bardziej wnikliwe pytania ;) Pomogło to rozwiać wiele naszych wątpliwości, bo jak pewnie wszyscy, miałyśmy chwile mniejszego czy większego zwątpienia.

Po dość krótkiej podróży, dotarłyśmy na miejsce. Naszym oczom ukazało się niewielkie obejście, z większym i mniejszym budynkiem mieszkalnym. Ten drugi, skromny, ale zadbany, to dom p. Bogusi i jej pociechy. Wnoszenie ładunku na piętro, poszło dość sprawnie, pomimo przeszkadzajek w postaci kotki-Ciekawisi i suczki-której-imienia-nie zapamiętałam :D W końcu nadszedł czas rozpakowania prezentów. Jeden z kartonów, ten ze specjalnymi upominkami, oznaczyłyśmy tak, aby szybko zlokalizować. Nieśmiałe uśmiechy Ani i jej Mamy oraz wyraz niedowierzania na ich twarzach udzielił się i nam (mokre oczy), ale szybko doszłyśmy do siebie i wzięłyśmy Anulę w krzyżowy ogień pytań i zachęciłyśmy do wyciągania prezentów. Ania postanowiła robić to wyłącznie w bliskiej obecności Pysi – jej ukochanej świnki morskiej, z którą je, śpi, odrabia lekcje i traktuje jak ważnego członka rodziny. I to właśnie z Pysią na ręku Andzia oglądała upominki, coraz głośniej wyrażając swoją radość. Wierzcie nam – emocje sięgały zenitu! Każdy drobiazg powodował u naszych Dziewczyn wybuchy radości, a u nas łzy wzruszenia, wycierane ukradkiem ręką. Oczywiście „spaliłam” kilka niespodzianek i zdradziłam Ani zawartość koperty z karnetem na kurs jazdy konnej. Wstyd, wiem, ale czułam się tak, jakbym sama miała 11 lat i z niecierpliwością rozpakowywała prezent od Mikołaja :D

W pewnym momencie stwierdziłyśmy, że pozostałe pakunki Dziewczyny powinny obejrzeć w spokoju, tylko we dwie. Anka nas uściskała, wręczyła w podziękowaniu czekoladki i własnoręcznie wykonaną kartkę, po czym wraz z Mamą zaprosiła na poczęstunek. 




Nie mogłyśmy oprzeć się pysznej kawie i domowemu ciastu. A gdy my zajęłyśmy się pałaszowaniem słodkości, nasza początkowo onieśmielona Ania, pokazała swoją prawdziwą naturę: rezolutnej, inteligentnej nastolatki, która uwielbia czytać, kocha (z wzajemnością) wszelkie zwierzęta, nie lubi matematyki, potrafi wędkować itd. Buzia się jej nie zamykała, a nasze wzruszenie mieszało się z wybuchami śmiechu, bo musicie wiedzieć, że Anka ma rewelacyjne poczucie humoru odziedziczone być może po świetnej Mamie i ubóstwianym Dziadku, o którym wiele usłyszałyśmy.

Chętnie spędziłybyśmy w domu Dziewczyn dużo więcej czasu, ale rozsądek zwyciężył i pożegnałyśmy się w końcu z nimi, obiecując, że kiedyś wrócimy. I tak zamierzamy zrobić, bo p. Bogusia i Ania to bardzo ciepłe, pozytywnie zakręcone Kobiety. Bardzo się cieszymy, że to właśnie je wybrałyśmy z długiej listy Rodzin.

I tyle. Oczywiście nie potrafimy oddać  słowami tej atmosfery radości i autentycznego święta, ale musicie wybaczyć. Zdjęć też nie ma, w trosce o ochronę prywatności p. Bogusi i Ani. Relacje z odwiedzin wolontariuszy u pozostałych Rodzin przekażemy Wam natychmiast po ich otrzymaniu.

Jeszcze raz dziękujemy za zaufanie, jakim nas obdarzyliście i pomogliście sprawić uśmiech na buziach uroczych Pań. I znów łzy wzruszenia cisną się do oczu…

2 komentarze:

  1. Magda, Kasia, dzięki za relację. Brawo. Jesteście super!!!
    Do ... siego roku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna, wzruszająca relacja. Dziewczyny, jesteście wielkie!!!

    OdpowiedzUsuń