Jak wiecie, bieżący weekend to ogólnopolski finał
tegorocznej akcji pod kryptonimem „Szlachetna Paczka”. Nasza misja dobiegła końca
już wczoraj i opiszemy w skrócie, jak to wszystko wyglądało.
Przed 10 rano, wraz ze szkolnymi pomocnikami, załadowałyśmy zebranymi
dobrami ciężarówkę zaprzyjaźnionej firmy Uniglass i wyruszyłyśmy do magazynu
głównego w Wyższej Szkole Agrobiznesu w Łomży.
Tam, po krótkich rozmowach z
wolontariuszami opiekującymi się „naszymi” Rodzinami, dopełniłyśmy wszelkich niezbędnych
formalności: przekazałyśmy 58 paczek odpowiednim osobom, podpisałyśmy protokoły
odbioru (tak, tak, papierologia, jak wszędzie ;)), wypełniłyśmy ankiety
dotyczące szacowanych wartości podarunków i liczby zaangażowanych osób. W
podziękowaniu dla nas wszystkich otrzymałyśmy okolicznościowe certyfikaty (skan
poniżej) i szlachetnopaczkowe słodkości.
Na tym zazwyczaj kończyła się nasza misja i w domu, z wielką
niecierpliwością, czekałyśmy na relacje z odwiedzin podopiecznych, przygotowane
przez poszczególnych wolontariuszy.
Tym razem było inaczej. Przekopując „Internety”,
trafiłyśmy na informację o tym, że istnieje możliwość osobistego przekazania
upominków, pod warunkiem zgody Rodziny, rzecz jasna. Nie zastanawiałyśmy się
ani minuty i natychmiast poprosiłyśmy Anię, Artura i Mateusza (nasi
wolontariusze) o zapytanie wszystkich 3 rodzin o takową zgodę. Okazało się, że
p. Bogusia i Ania z Pysią (o niej za chwilę) chętnie nas poznają.
Ich decyzja, zmieniła zwyczajny bieg rzeczy. W towarzystwie
Ani i Artura, wyruszyłyśmy w drogę do domu dziewczyn. Nie byłybyśmy sobą,
gdybyśmy nie wykorzystały też szansy na, hmmm, bardziej wnikliwe pytania ;)
Pomogło to rozwiać wiele naszych wątpliwości, bo jak pewnie wszyscy, miałyśmy
chwile mniejszego czy większego zwątpienia.
Po dość krótkiej podróży, dotarłyśmy na miejsce. Naszym
oczom ukazało się niewielkie obejście, z większym i mniejszym budynkiem
mieszkalnym. Ten drugi, skromny, ale zadbany, to dom p. Bogusi i jej pociechy.
Wnoszenie ładunku na piętro, poszło dość sprawnie, pomimo przeszkadzajek w postaci
kotki-Ciekawisi i suczki-której-imienia-nie zapamiętałam :D W końcu nadszedł
czas rozpakowania prezentów. Jeden z kartonów, ten ze specjalnymi upominkami,
oznaczyłyśmy tak, aby szybko zlokalizować. Nieśmiałe uśmiechy Ani i jej Mamy
oraz wyraz niedowierzania na ich twarzach udzielił się i nam (mokre oczy), ale
szybko doszłyśmy do siebie i wzięłyśmy Anulę w krzyżowy ogień pytań i zachęciłyśmy
do wyciągania prezentów. Ania postanowiła robić to wyłącznie w bliskiej
obecności Pysi – jej ukochanej świnki morskiej, z którą je, śpi, odrabia lekcje
i traktuje jak ważnego członka rodziny. I to właśnie z Pysią na ręku Andzia
oglądała upominki, coraz głośniej wyrażając swoją radość. Wierzcie nam – emocje
sięgały zenitu! Każdy drobiazg powodował u naszych Dziewczyn wybuchy radości, a
u nas łzy wzruszenia, wycierane ukradkiem ręką. Oczywiście „spaliłam” kilka
niespodzianek i zdradziłam Ani zawartość koperty z karnetem na kurs jazdy konnej. Wstyd,
wiem, ale czułam się tak, jakbym sama miała 11 lat i z niecierpliwością
rozpakowywała prezent od Mikołaja :D
W pewnym momencie stwierdziłyśmy, że pozostałe pakunki
Dziewczyny powinny obejrzeć w spokoju, tylko we dwie. Anka nas uściskała, wręczyła
w podziękowaniu czekoladki i własnoręcznie wykonaną kartkę, po czym wraz z Mamą
zaprosiła na poczęstunek.
Nie mogłyśmy oprzeć się pysznej kawie i domowemu
ciastu. A gdy my zajęłyśmy się pałaszowaniem słodkości, nasza początkowo
onieśmielona Ania, pokazała swoją prawdziwą naturę: rezolutnej, inteligentnej
nastolatki, która uwielbia czytać, kocha (z wzajemnością) wszelkie zwierzęta,
nie lubi matematyki, potrafi wędkować itd. Buzia się jej nie zamykała, a nasze
wzruszenie mieszało się z wybuchami śmiechu, bo musicie wiedzieć, że Anka ma
rewelacyjne poczucie humoru odziedziczone być może po świetnej Mamie i ubóstwianym Dziadku, o którym wiele
usłyszałyśmy.
Chętnie spędziłybyśmy w domu Dziewczyn dużo więcej czasu,
ale rozsądek zwyciężył i pożegnałyśmy się w końcu z nimi, obiecując, że kiedyś
wrócimy. I tak zamierzamy zrobić, bo p. Bogusia i Ania to bardzo ciepłe,
pozytywnie zakręcone Kobiety. Bardzo się cieszymy, że to właśnie je wybrałyśmy
z długiej listy Rodzin.
I tyle. Oczywiście nie potrafimy oddać słowami tej atmosfery radości i autentycznego
święta, ale musicie wybaczyć. Zdjęć też nie ma, w trosce o ochronę prywatności p. Bogusi i Ani. Relacje z odwiedzin wolontariuszy u pozostałych
Rodzin przekażemy Wam natychmiast po ich otrzymaniu.
Jeszcze raz dziękujemy za zaufanie, jakim nas obdarzyliście
i pomogliście sprawić uśmiech na buziach uroczych Pań. I znów łzy wzruszenia
cisną się do oczu…
Magda, Kasia, dzięki za relację. Brawo. Jesteście super!!!
OdpowiedzUsuńDo ... siego roku :*
Piękna, wzruszająca relacja. Dziewczyny, jesteście wielkie!!!
OdpowiedzUsuń